Cześć, tu znowu ja. Tym razem ten post będzie spontaniczny, i w sumie nie wiem, co w efekcie końcowym z niego wyjdzie – zobaczymy. Prawdę powiedziawszy, chciałam poruszyć dziś nieco inny temat, ale czasem bywa już tak (oczywiście nie zawsze), że warto posłuchać serca. I ja właśnie tak zrobię. Napiszę o tym, co mi na nim leży. Będzie szczerze, prosto z jego głębi, ja tak lubię.
Czuję pustkę. Czuję pustkę w duszy, że po raz kolejny moja chęć jakiegokolwiek dogadania się z pewną bardzo bliską (przynajmniej w teorii) mi osobą spełzła na niczym. Jest mi ciężko z tym, że chęć dla zasady postawienia na swoim i dopięcia swego jest ważniejsza niż relacje z własną córką. Tak, mówię o jednym z moich rodziców. Przy tej okazji chcę powiedzieć Ci kilka rzeczy, które w sumie uważałam od zawsze; teraz jest jakaś chęć w sieci normalizowania wszystkiego, co dla mnie było od zawsze normalne (ale ja zawsze stałam od małego w dość dużej kontrze do norm społecznych ogólnie, więc rozumiem, że to, co dla mnie jest tak oczywiste, jak dwa dodać dwa jest cztery, nie jest tak jasne dla każdego), jednak ja nie robię tego jako działaczka społeczna, tylko po prostu jako osoba wyrażająca swoje poglądy, bo od zawsze uważam je za normalne (dobra, przydługi wstęp, wybaczcie). Otóż.. uważam, iż każdy ma prawo stawiać się rodzicom, jeśli ci czynią źle. Zwłaszcza w wieku, kiedy ma się już tę moc samostanowienia o sobie. Uważam, że to po prostu warto ćwiczyć w sobie, jeśli jest potrzebne, a sprawa słuszna – asertywność do rodziców. Po prostu. W moim odczuciu za dużo mówi się o asertywności jako takiej, a za mało o tej w stosunku do rodziców. Tutaj mały wyżalacz – nie pojmuję tego, dlaczego w naszym społeczeństwie tak wielką świętość przypisuje się rodzicom, i wszystkiemu, co robią; że to wszystko jest dla nas DOBRE. Oczywiście, są na tym świecie osoby z cudownymi, wspaniałymi rodzicami, którzy stanowią (sądząc po moich obserwacjach) niewielką grupę, ale.. dlaczego nikt nie wspomni o tym, że nawet miłość rodzica może być cholernie samolubna, toksyczna, i bynajmniej niemająca na celu dobra dziecka, tylko swoje własne? I, że czego on nie zrobi, to to jest dobre, a jego decyzja jest święta. I zawsze, ale to przysięgam, ZAWSZE są oni usprawiedliwiani. Ja nie rozumiem fenomenu tego zjawiska. Tak jakby owszem – danie życia samo w sobie może jest cudem, jednakże rodzice nie mają na to wpływu – tak samo jak nie mają wpływu na to, jakie choroby czy barwę oczu, a nawet głosu przekażą swojemu dziecku. Tak naprawdę jedyne, na co mają wpływ – to to, jacy są dla tego dziecka, które gdy jest małe, nie ma jak się bronić, i jest całkowicie zależne od woli rodzicieli (na których można trafić różnie, jak sami wiemy). Dla mnie jak ktoś robi cholernie źle i faktycznie kogoś krzywdzi, to to jest złe – po prostu, niezależnie, czy krzywdzi Cię obca osoba, czy rodzic. Tyle, że krzywda od rodziców, przynajmniej w moim odczuciu, jest boleśniejsza o tyle, że są to właśnie rodzice – osoby, od których oczekuje się, że raczej bedą używać swojej siły, aby naszą siłę wzmocnić, a nie ją odebrać. O ile nie zawsze (a już tym bardziej za dzieciaka) mamy wpływ na to, co nas spotyka, o tyle potem sytuacja znacznie się poprawia. Stąd też moja rada (albo prośba?) do każdego, kto zmaga się z jakimiś problemami z rodzicami, i nie tylko. Jeśli ktoś Cię krzywdzi w jakiś sposób, to reaguj i broń się, stawiaj się, protestuj, rób po swojemu i nie słuchaj, że każdy chce tylko twojego dobra. Zadbaj o siebie, bo to Ty, nikt inny, spędzi z Tobą całe życie. Możesz uciec od każdego, lecz nie od siebie. Dlatego tak ważne jest postawienie siebie na priorytetowym miejscu, bo jeśli sami jesteśmy słabi, to o pomocy innym również nie może być mowy. Ważne jest, aby samemu na tyle, na ile się da, móc o sobie stanowić i nie dać się krzywdzić. To, że się bronisz i chcesz żyć po swojemu (o ile to nikogo w wartościach bezwzględnych nie krzywdzi), nie czyni Cię złym dzieckiem, o czym wielu rodziców usiłuje przekonać swoje pociechy, gdy te nie chcą tańczyć tak, jak tamci im zagrają.
Wiem, że ten post może być chaotyczny i poruszać wiele zagadnień na raz, jednakże może coś dla siebie z niego wyciągniesz. Jeśli jest trochę smutny, to wybacz, ale myślę, że każdy wie, iż życie nie składa się tylko z miłych momentów. Każdy ma prawo do swoich chwil smutku, również po to, aby potem mógł odczuwać radość <3 ja osobiście pisząc to, poczułam ulgę. Nie powiedziałam w sumie wiele o sobie, ale może kiedyś powiem więcej..? Najważniejsze, co chciałam przekazać każdemu z Was, to jest aby reagować kiedy ktoś Was krzywdzi, szczególnie rodzice. Wiem, że to są złożone sprawy i jeszcze pewno wiele razy rozbiję ten temat na mniejsze cząstki, więc wyczekujcie! 😀 Jeśli jesteś trochę smutny/a – to tym bardziej zostań ze mną, za tydzień porozmawiamy właśnie o wewnętrznej sile i o tym, jacy wszyscy jesteśmy silni. W końcu każdy z nas tutaj przeżył 100% swoich złych, smutnych dni, a wiem, że niektórych życie serio nie oszczędza. Dlatego tu jestem, aby może uświadomić Wam pewne rzeczy, a i sama móc się wygadać jak dobremu znajomemu. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Jeśli potrzebujecie się wygadać – również możecie do mnie napisać. Jestem tu dla was. Całkowicie dyskretna. Przesyłam dużo ciepełka i sił, aby móc zmierzyć się z nadchodzącym tygodniem <3 Jestem pewna, że sobie poradzicie!
Wasza Supernowa